poniedziałek, 28 listopada 2011

Historia roweru

rowerowa historia

Autor artykułu: Angelika ⋅ lipiec 6, 2010 ⋅ Wyślij znajomemu⋅ Drukuj artykuł⋅Dodaj komentarz






Historia roweru to jedna z najbarwniejszych opowieści o wynalazkach, jakich dokonał rodzaj ludzki. Pierwsze, malowane jeszcze wzmianki o jego prototypach pojawiają się na płaskorzeźbach w starożytnym Egipcie i Babilonii. Była to jednak maszyna tylko w idei podobna do dzisiejszego roweru, a w faktycznej swojej formie, przez długie jeszcze wieki przypominała raczej maszynę do biegania. “Kierownica” była nieruchoma, więc aby zmienić kierunek jazdy trzeba było zsiąść z pojazdu i przestawić rower na odpowiedni tor, co też nie było rzeczą banalną ani przyjemną ze wzlędu na jego wagę - około 50 kilo. Co ciekawsze i jeszcze bardziej komiksowe, rower ten nie posiadał żadnego mechanizmu napędowego - jedynym sposobem na poruszanie się było odpychanie nogami, co pozwalało na jazdę 10 km/h. Ta zawrotna prędkość rekompensowana była przez brak hamulców…

Pierwszy napęd, pozwalający na unikanie śmiesznego odpychania się od ziemi opracowano dopiero pod koniec lat 30 dziewiętnastego wieku. Dalszy rozwój pojazdu dokonywał się we Francji, gdzie opracowano modele poruszające się z szybkością 30 km/h. Zaczęła się też era bicykli, rowerów z teatralnie wielkim przednim kołem i siedzeniem na znacznej wysokości, sięgającej nawet dwa metry. Jednak po wielu wypadkach na takim sprzęcie, pod koniec wieku XIX powrócono do starego, wypróbowanego modelu z dwoma kołami równej wielkości. Na początku kolejnego stulecia wprowadzono możliwość zmiany biegu, udoskonalono materiały, zmniejszono wagę i opracowano aerodynamiczny kształt - co doprowadziło do ustanowienia szybkościowego rekordu na kanadyjskim Varna Diablo, wynoszącego prawie 130 km na godzinę. Do innych rekordów zaliczyć można też zdobycie Piku Lenina, znajdującego się na wysokości 7134 m.n.p.m., niedostępnej dla innych pojazdów. Ach, te rowery…

Sportowe kontuzje

Kontuzje w sporcie

Każda osoba, która miała kiedykolwiek styczność ze sportem, wie co to ból związany z urazem, upadkiem, naciągnięciem mięśnia czy skręceniem. Bardzo często jesteśmy narażeni na różnego rodzaju kontuzje. Niestety większa liczba urazów i kontuzji przypada na osoby, które uprawiają sport rekreacyjnie .

Wynika to na przykład z braku prawidłowego przygotowania fizycznego tych ludzi, czyli braku tzw. rozgrzewki, rozciągania itp. Najczęściej miejsca dotknięte obrażeniami to zdecydowanie uszkodzenia okolicy stawu kolanowego. Głównie są to uszkodzenia chrząstki stawowej. Na drugim miejscu jest Ścięgno Achillesa oraz staw barkowy.

Poważne kontuzje są bardzo bolesne dlatego wymagają udzielenia pierwszej pomocy i fachowej opieki medycznej. Nie wolno lekceważyć żadnego skręcenia, zwichnięcia.

Typowymi objawami skręcenia jest szybko pojawiający się obrzęk, krwiak i bólowe unieruchomienie skręconego stawu. Najczęściej obserwuje się skręcenia stawu skokowego, kolanowego i drobnych stawów ręki.

Artykuł z serwisu Airstar.plDarmowe artykuły do przedruku

Autor: Asinka

Zakwasy w miesniach

Ból mięśni, zakwasy

Nareszcie! Wzięliśmy się ostro za siebie. Ćwiczymy kilka razy w tygodniu i widzimy efekty. Jesteśmy zadowoleni ze swojego wyglądu. Ale przychodzi taki dzień, kiedy przeholowaliśmy z ćwiczeniami. Wtedy dopadają nas…zakwasy!

Cóż to takiego, zakwasy? I tutaj mamy dwie teorie. Jedna jest mityczna i coraz częściej podważana, druga wydaje się być słuszna. Mityczna teoria to hipoteza o zwiększonym kwasie mlekowym w mięśniach, przez co możemy odczuwać ból. Jest to nieprawda, ponieważ kwas mlekowy zostaje wchłaniany już po 60 min po treningu. Prawdziwą przyczyną zakwasów są więc mikrourazy i uszkodzenie włókien mięśniowych podczas wykonywania ćwiczeń. Szczególnie narażone są na zakwasy mięśnie, które podczas treningu się rozciągają, zamiast kurczyć. Takie rozciąganie zachodzi wtedy, kiedy na mięsień działa większa siła niż siła samego mięśnia. Rozciąganie na ma celu ochronienie stawów przed ewentualnym uszkodzeniem. Dlatego, gdy mamy zakwasy, ciężko nam chodzić po schodach…

Na radzenie sobie z zakwasami mamy dużo metod. Najlepszą z nich jest kolejny trening. Nauczymy mięśnie do wysiłku i je rozruszamy. Oprócz tego, że przestanie nas boleć to jeszcze zmniejszy się prawdopodobieństwo kolejnego wystąpienia zakwasów w tym miejscu. Innym sposobem może być ciepło lub masaż. Sauna, gorąca kąpiel lub lekki masaż uciskowy szybko zregeneruje i doda sił.

Aby więcej nie dopuścić do powysiłkowego bólu mięśni należy z rozsądkiem dopierać ćwiczenia. Gdy partie mięśniowe, których nigdy nie ruszaliśmy, nagle wystawione są na silny wysiłek, zakwasy od razu się odezwą. Należy powoli rozpocząć od przygotowania, a później zwiększać dawkę ćwiczeń. Najlepiej zacząć trening od rozgrzewki (biegu lub rowerka) i również rozgrzewką ten trening zakończyć. Ważne jest by nie rezygnować z ćwiczeń. Jeżeli przemogliśmy się i zabraliśmy się do roboty nad sobą, wielka szkoda byłoby to zaprzepaścić. Regularne i stałe treningi będą jak najbardziej efektywne i bezpieczne dla naszego ciała.

Artykuł z serwisu Airstar.pl Fabryka ciekawych artykułów

Autor: Amo

Maskotki Euro 2012

Oficjalne maskotki Euro 2012

Mistrzostwa Europy w piłce nożnej 2012 zbliżają się wielkimi krokami. Zapewne wielu fanów małych, i tych całkiem dorosłych nie może się już doczekać tej prestiżowej imprezy oraz emocji jakie niewątpliwie wzbudzi. Oczywiście takie święto sportu to nie tylko same mecz i odliczanie do czerwca 2012, kiedy to Euro 2012 zdominuje media, polskie ulice i serca kibiców. Obecnie takie wydarzanie, na taką ogromną skalę to również tzw. otoczka, biznes i ogromny popyt na produkty, takie jak chociażby maskotki EURO 2012.

Stroje, czapki, szale, flagi i wiele innych pomysłowych gadżetów.

O ile większość ekwipunku wytrawnego kibica jest dobrze znana i nie wzbudza specjalnych emocji, o tyle wokół oficjalnych maskotek na EURO 2012, sporo się działo, odkąd zostały oficjalnie zaprezentowane. I tak jesienią ubiegłego roku, po debiucie i prezentacji maskotek EURO 2012, odezwały się głosy niezadowolenia. Dotyczyły na przykład wyglądu tych ważnych maskotek. Przede wszystkim jednak znalazło się sporo osób, których nie w smak imiona, jakimi nazwano maskotki na Euro 2012. Okazuje się, ze Slavek i Slavko niekoniecznie kojarzą się fanom footballu z naszym krajem. Nie zmienia to faktu, że dla wielu amatorów sportu, również tych dorosłych, zakup maskotki Euro 2012 to niemalże patriotyczny obowiązek.

Maskotkom Euro 2012 poświęcone są również liczne akcesoria i gadżety, takie jak torby, koszulki, breloki itp. z wizerunkami słynnych maskotek na Mistrzostwa Europy 2012. Wielu uczniów marzy o plecaku, piórniku czy wielu innych gadżetach z logo, maskotkami Euro 2012. Popularne są również wyroby, propozycje typowe dla polskiego fana footballu, który wystąpi w barwach narodowych.

Tekst pochodzi ze strony Shout.pl - Artykuły do przedruku

Wedkarskie przynety

Jak wybierać sztuczne przynęty wędkarskie

Czy warto dopłacić za markę przy zakupie przynęt gumowych? To pytanie zadaje sobie wielu wędkarzy stojąc w sklepie wędkarskim i wybierając gumy przed wyjazdem na ryby. Czy jest odpowiedź na to pytanie i czy jest jednoznaczna? Oczywiście wszystko zależy przede wszystkim od tego, czego oczekujemy od przynęty.

Dla mnie wędkarstwo to nie tylko ryby ale i poszukiwanie odpowiednich przynęt. Z moich doświadczeń wynika, że mimo wszystko czasami lepiej jest dopłacić kilkanaście lub kilkadziesiąt groszy. Już wyjaśniam dlaczego.

Dla mnie ważne jest to aby guma, którą wrzucam do wody poza łownością i ciekawą oraz unikalną pracą miała jeszcze kilka cech: nie może farbować, nie może się przyklejać permanentnie do pudełka, musi być odpowiednio wytrzymała, musi mieć w sobie to coś.

Z farbowaniem przynęt zetknąłem się już nie raz. Kupiłem kilka gum, różnych producentów, podzieliłem je oczywiście kolorystycznie (lubię mieć porządek). Po 2 dniach wyjmuję gumy i jestem bardzo negatywnie zdziwiony-jedna z gum trwale podbarwiała inne przynęty. Nie sposób pozbyć się przebarwień a w przypadku niektórych gum ważne są dla mnie i oczywiście dla ryby nawet takie szczegóły jak odbarwienia. Z resztą jak kupuję dwie pomarańczowe gumy i nagle jedna z nich przejmuje od drugiej kolor i zmienia tą nie farbującą na czerwono-buraczany kolor to nie jest fajnie. Od tamtej przygody stwierdzam niestety, że część naszych rodzimych gum farbuje. Nie mówię, że zagraniczne są lepsze, bo też farbują, ale nie na taka skalę jak nasze rodzime, najpopularniejsze gumy.

Z przyklejaniem się gum do pudełka miałem również przygodę. Zakupiłem przynętę nieznanego pochodzenia (początki mojej spinningowej przygody). Guma jako tako wyglądała, kolor mi odpowiadał. Generalnie miał być to tani penetrator jednego z zapuszczonych łowisk – w końcu lepiej zerwać gumę za dwa niż za cztery złote Spełniła swoją rolę, nawet się cieszyłem. Wyschła, włożyłem ją do pudełka. Kilka dni później próbowałem ją z niego wyjąć – niestety bez większego skutku. Guma trwale przywarła do pudełka – tworzywa weszły ze sobą w reakcję. Pudełko udało się wyczyścić ale poza tym, że guma była do wyrzucenia to na dodatek koszmarnie pofarbowała mi inne gumy. Od tamtej pory unikam bardzo tanich przynęt, szczególnie tych produkowanych w Chinach!

Wytrzymałość gumy też często jest zależna od ceny. Swego czasu bardzo dużo łowiłem na przynęty polskie-fajna praca, kolory w miarę ok. Często zdarzało mi się, szczególnie przy sandaczach i szczupakach, że po jednym holu przynęta szła do kosza-zęby masakrowały gumę, urywały ogonki itd Po kontakcie z przynętami z za oceanu byłem bardzo, bardzo, bardzo miło zaskoczony ich wytrzymałością. Muszę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że większość(na pewno nie wszystkie) gum z USA to nie są przynęty jednorazowe. Mam kilka egzemplarzy w pudełkach, które służą mi już 3-4 sezon, holowałem na nie niejednego szczupaczka i fakt jest taki, że są pocięte ale nadal pływają i nadal pracują jak należy!

Jeżeli chodzi o to coś to lubię gdy guma jest atrakcyjna-aromat czosnku, brokat, błyszczące w wodzie oko, jest masa dodatków, których nie mają tanie przynęty.

Może podczas czytania artykułu można odnieść wrażenie, że dla mnie nie liczą się pieniądze ale tak nie jest. Ja zwyczajnie w świecie wolę kupić jedną zamiast trzech gum i mieć ogromną frajdę z łowienia a nie straty w postaci przebarwień, rozklejeń, przerwań itp. Mam dosyć twisterów bez ogonków dlatego też wybieram wytrzymalsze przynęty. Przynęty do których jestem przekonany i które polecam to zdecydowanie przynęty Manns, Cabelas, Delalande. W nich buble opisane wyżej zdarzają się zdecydowanie rzadziej niż w przypadku reszty dostępnych na rynku( to oczywiście moja opinia oparta na różnych doświadczeniach) Oczywiście nie gardzę rodzimymi producentami ponieważ mają w swojej ofercie super gumy. Człowiek uczy się na błędach i ja ich na tyle dużo popełniłem kupując przynęty gumowe, że od dłuższego czasu staranniej selekcjonuję zawartość mojego pudełka.

Tekst pochodzi ze strony Shout.pl - Artykuły do przedruku

sobota, 26 listopada 2011

17-letni polski talent

Kolejny polski talent postawiony przed wyborem

Autorem artykułu jest Adam Bartosz



Chyba dopóki polską piłką będzie rządził PZPN, nie zmieni się nic w tej kwestii. A mowa o szkoleniu i dbaniu o młodych, a tym bardziej obiecujących piłkarzy.

Kolejny z powodu braku zainteresowania ze strony PZPNu czy jakiegokolwiek trenera reprezentacji młodzieżowej zaczyna się zastanawiać czy nadal czekać czy wybrać tych którzy już go chcą docenić i pomóc mu w dalszej karierze.

Mowa tu o 17-letnim Andrzeju Kobylańskim, byłym zawodniku Widzewa Łódź i Energie Cottbus. Na zapleczu Bundesligi zdążył już zadebiutować i ponoć jest bardzo obiecującym zawodnikiem. Na łamach Polska The Times sam ojciec piłkarza mówi, że doszły do niego zapytania od lidera Bundesligi Bayernu Monachium oraz od legendarnego Sir Alexa Fergusona!

Kobylański w meczu kadry młodzieżowej


- Ze strony PZPN widzę brak zainteresowania moim synem. Związek ma chyba inne, ważniejsze sprawy na głowie
- mówi tata Andrzeja, który jak podaje sport.pl niedawno spotkał się jeszcze na dodatek z prezesem PZPNu Latą, Jerzym Engelem i samym Smudą! I nie poruszyli nawet jego tematu. Ojciec przyznaje, że jest rozczarowany tą sytuacją.

Skoro sam ojciec daje sygnał, to co im szkodzi nawet sprawdzić go. Podobna sytuacja jest z Ivo Pękalskim. Mimo że rozgorzała dyskusja w mediach to i tak, co tam. Albo wychodzą z założenia, żeby nie powołać bo stwierdzą, że wpłynęli kibice/media, albo jest niewystarczająco dobry opierając się na nagraniach wideo czy obejrzeniu jednego meczu.

Co Ci trenerzy, asystenci czy działacze robią?! Od czego oni są?! Za co oni im płacą?! Za zagranie meczu co miesiąc czy dwa i zrobienie zgrupowania? Czy już było za mało przykładów? Podolski, Trochowski na przykład. Jeszcze pewnie wielu innych młodych dobrze się rozwija za granicą, ale kto tam o nich pamięta i ich sprawdza.

---

www.tylkozwyciestwo.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Dzikie konie

Ostatnie "dzikie" konie

Autorem artykułu jest Malwina Maria Pyszna



Znane są nam różne rasy koni, które spotykamy na co dzień. Każdy z nas ma też swoje ulubione rasy, które najbardziej mu odpowiadają. Ale czy znamy prawdziwe "dzikie" konie?

Poza koniem Przewalskiego, który obecnie zamieszkuje Azję nie istnieją już dzisiaj "prawdziwe" dzikie konie. Znamy Mustanga z Ameryki i Brumby z Australii, które uważane są za konie dzikie. Natomiast tak naprawdę są to "tylko" zdziczałe konie domowe wolno żyjące jak kiedyś dzikie konie. Podobnie jest z koniem Camargue z południowej Francji oraz z kilkoma rasami kuców żyjących na Wyspach Brytyjskich (np. Exmoor, Pony) a także pochodzącymi ze Skandynawii konikami (np. koń islandzki). Żyją one prawie przez cały rok dziko w górach. Mimo to nie zalicza się ich do prawdziwych "dzikich" koni, gdyż to człowiek kontroluje ich egzystencję, rozmnażanie i dba o ich zdrowie jeśli zajdzie taka potrzeba.

W Niemczech istnieje jedno, bardzo małe stadko kuców: konie z Duelmen na bagnach Merfelder położonych koło miejscowości Duelmen w północnej Nadrenii-Westfalii. Pozostałe rasy znane nam są bardzo dobrze. Są to konie, które towarzyszą nam w czasie nauki, poznawania "końskiego świata". Podczas naszej wędrówki i przygody z jazdą konną napotkamy różne rasy koni, na niejednym będzie nam dane jeździć i sami tak naprawdę będziemy mogli odpowiedzieć sobie na pytanie, który koń (rasa) najbardziej nam odpowiada. Każda ras obecnie nam znanych jako rasy hodowlane jak i każdy z poszczególnych koni może stać się koniem dziko żyjącym-jeśli będą warunki do swobodnego życia natomiast nigdy nie staną się one "dzikimi" końmi w rozumieniu genetycznym.

---

malina-wieszchowceiinnemustangi.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl